Trzeba o tym mówić.
Nawet kiedy wszyscy bardzo się starają nie poruszać trudnych kwestii, to na każdej rodzinnej uroczystości znajdzie się ta jedna ciotka, która zacznie wypytywać młodzież o plany matrymonialne, a na każdej imprezie – ten jeden zapalczywy smutas, który spod stołu wyciągnie politykę. W większości przypadków do takich niechcianych rozmów nie zakrada się jednak ekologia. Do chcianych zresztą też nie... Antropologiczne zmiany klimatu? Nie wydaje się to tak atrakcyjne, jak spory pomiędzy partiami czy celebrytami, ani tak bliskie, jak kolejna podwyżka raty kredytu. Tymczasem zagadnienia dotyczące wpływu człowieka na środowisko są tak naprawdę kluczowe dla nas wszystkich – oraz dla naszych, obecnych czy przyszłych, dzieci.
Bez świadomości ekologicznej i wiedzy o sposobach przeciwdziałania degradacji planety, pozostałe spory i rozważania mogą wkrótce ustąpić miejsca scenom rodem z filmów katastroficznych. Widzieliście je, prawda? Garstka ocalałych walczy o resztki wody i żywności, z nieba leje się skwar, wygrywa najsilniejszy, a reszta, cóż... Brzmi nieprawdopodobnie? Ale jest całkiem realne, dlatego trzeba o tym mówić...
Ziemia uformowała się ok. 4,5 miliarda lat temu a człowiek pojawił się na niej 160 tys. lat temu – podobne zdanie można znaleźć w już w książkach szkolnych. Żeby pojąć jego znaczenie, warto te liczby trochę przybliżyć. Gdyby przyrównać życie Ziemi do 24-godzinnej doby, to spędziliśmy na niej ostatnie 3 sekundy. Tyle wystarczyło, żeby zepsuć tak wiele. Czyli co dokładnie?
Emitowane do atmosfery dwutlenek węgla, tlenek węgla, dwutlenek siarki, tlenki azotu, metan, a do końca lat 80. także freony, doprowadziły między innymi do przyspieszenia globalnego ocieplenia. Ścieki zanieczyszczają jeziora i rzeki, a więc w konsekwencji także wody gruntowe i morza. Gospodarka rolna, hodowlana, leśna, a także urbanizacja, doprowadziły do zubożenia gleb i karczowania lasów we wszystkich niemal zakątkach Ziemi. Według różnych szacunków, każdego roku bezpowrotnie ginie nawet pół miliona gatunków zwierząt, roślin i grzybów, które nie potrafią dostosować się do narzucanych przez ludzi warunków.
Według szacunków World Wide Fund for Nature (WWF), do 2050 r. tylko 10% lądów pozostanie nietkniętych przez człowieka. Dalsza ekspansywna gospodarka i przeludnienie mogą doprowadzić w ciągu kilkunastu lat do wzrostu globalnej temperatury o krytyczne 0,5°C, dzielące nas od etapu, na którym żadne działania nie będą już w stanie cofnąć dokonanych zmian. Dla przyszłych pokoleń oznacza to wzrost poziomu wód na skutek stopnienia lodowców i konieczność koncentracji i tak już zbyt dużej liczby mieszkańców Ziemi na najwyżej wzniesionych lądach. Dalszą część scenariusza widywaliśmy już w filmach postapokaliptycznych: wojny, głód, choroby, drastyczne obniżenie poziomu życia, którego jedynym celem będzie po prostu przetrwanie kolejnego dnia. Hordy zombie – to jedyne, co raczej się nie sprawdzi. Cała reszta wcale jednak nie jest wykluczona...
Czy musi być aż tak źle? Nie. Choć niektóre zmiany są już nieodwracalne, to nadal mamy możliwość ochronienia siebie przed nami samymi. Siebie, nie Ziemi – ona przetrwała już pięć masowych wymierań i szóste nie zrobi na niej większego wrażenia. Z perspektywy planety niczym nie różnimy się od dinozaurów czy trylobitów. Ale żeby skłonić społeczeństwo... wszystkich, nie tylko jednostki... no cóż, na początek trzeba o tym mówić. Nie ma innej opcji.
Czy ratowanie ziemskiej biosfery będzie trudne? Nie aż tak, jak mogłoby nam się wydawać. Wymaga ono nie tyle drastycznych zmian, co subtelnych modyfikacji. Nauczenia się prawidłowych wzorców postępowania, które są do ogarnięcia, jeśli tylko się chce.
To trochę jak z dietą. Jeśli nagle z kanapowych leniuchów chcemy zmienić się w profesjonalnych sportowców, to nie oszukujmy się, nie mamy wielkich szans. Restrykcyjną dietę i reżim treningowy uda się utrzymać przez tydzień, może miesiąc – a potem wrócimy do dawnych zachowań, zniechęceni i zmęczeni. Zawsze lepsza jest metoda małych kroczków. Dziś krótki spacer, za miesiąc marsz, za rok – kilkukilometrowy bieg. Albo nadal tylko spacer i marsz, ale regularnie i z wiarą, że robisz to dla siebie. Takie właśnie modyfikacje stylu życia będą na dłuższą metę najkorzystniejsze dla przyrody. Czyli dla nas samych i dla kolejnych pokoleń.
Co więc możemy zrobić? Lista proekologicznych działań mogłaby zająć kilka tomów drobnym druczkiem. Kluczowa jest tak zwana racjonalizacja konsumpcji. Mówiąc prościej — zużywanie tylko tylu zasobów, ilu naprawdę potrzebujemy. Ile jedzenia wyrzucasz do kosza po upływie terminu ważności? Ile wody marnujesz podczas stania pod prysznicem? Ile prądu zużywają liczne urządzenia domowe, pozostawione w nieustannym trybie czuwania? Czy do najbliższego sklepu naprawdę musisz jechać samochodem? Czy potrzebna Ci kolejna para butów?
W działaniach proekologicznych, podobnie jak w większości obszarów życia współczesnego człowieka, bardzo ważny jest dobry przykład i rozgłos. Im częściej mówimy o trosce o środowisko, tym więcej osób to usłyszy. Im częściej mówimy, dlaczego to takie ważne, tym więcej osób zrozumie. I jest szansa, że pójdziemy tą drogą razem.
Jeśli twoje miasto lub gmina prowadzą budżety obywatelskie, to masz ułatwione zadanie. Oddaj swój głos na planetę, wspierając eko-inicjatywy. Nasadzenia drzew, rekultywacja terenów poprzemysłowych, parki kieszonkowe, budki dla ptaków i owadów. Sprzeciwiaj się natomiast planom, których realizacja będzie miała szkodliwy wpływ na środowisko – czyli wycince lasów czy betonowaniu koryt rzek. Wiele razy natkniesz się na kwestie, które nie są proste i czarno-białe. Park czy parking? Oświetlenie pobocza ruchliwej ulicy czy pozostawienie drzew? W takich chwilach warto wspierać się stanowiskiem autorytetów.
Tak to już z ludźmi jest, że potrafimy się podzielić w każdej sprawie – nawet tak oczywistej, jak nasze własne przetrwanie. Nie brakuje sceptyków, którzy swojej (specyficznie pojmowanej) wolności pragną bronić nawet za cenę katastrofy klimatycznej. Bardzo często ich upór wynika z ignorancji i przywiązania do błędnych przekonań. Jeśli ich pogląd nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów... I, niestety, wielokrotnie argumentują oni swoje przekonania bardzo mocno i wyraziście, zagłuszając przeróżnych nerdów, uczonych, ze skłonnością do nadużywania mądrych słów i długich zdań.
O czym warto pamiętać, gdy po raz pierwszy spotykasz się z jakąś opinią?
Sam fakt, że jakieś rzeczy dzieją się jednocześnie, nie musi oznaczać, że od siebie zależą (fachowo: korelacja nie implikuje związku przyczynowego). Co to oznacza? Że jeśli jedząc na plaży pyszne lody, doznasz oparzeń słonecznych, to nie znaczy, że to lody za nie odpowiadają.
W Polsce od 2014 r. przeprowadzany jest plebiscyt na Klimatyczną Bzdurę Roku, organizowany przez zespół ekspertów prowadzących portal Nauka o Klimacie. Internauci mogą oddawać głosy na najbardziej absurdalne cytaty znanych i wpływowych osób wypowiadających się na tematy, o których (delikatnie mówiąc), nie wiedzą zbyt wiele. W ciągu 9 lat zwycięzcami sześciokrotnie zostawali politycy, dwukrotnie dziennikarze, a raz – zespół ekspertów zatrudniony przez przedsiębiorstwo. Za każdym razem wygrywały zdania podające w wątpliwość rolę człowieka w zmianach klimatu czy wpływ emitowanego przez nas dwutlenku węgla na zjawisko globalnego ocieplenia.
Równie niebezpieczny co fake newsy jest greenwashing – czyli stwarzanie pozorów podejmowania działań ekologicznych. Ma on cele czysto marketingowe i sprzedażowe. Greenwashing, czyli „zielone mydlenie oczu”, stosują np. firmy próbujące wmówić konsumentom, że ich produkty wytwarzane są z poszanowaniem natury, podczas gdy w rzeczywistości najbardziej ekologicznych ich elementem jest tekturowe opakowanie. Gdy kolejny raz widzisz takie „kwiatki”, to siłą rzeczy zaczynasz patrzeć podejrzliwie na wszystkie ekologiczne inicjatywy. I o tym też trzeba mówić…
Ekologia to nie jest ekscentryczna moda, wymysł naukowców i freaków, którzy przykuwają się do drzew i przeprowadzają żaby przez ulice. Nie musi też jednak być jakimś ogromnym wyrzeczeniem. To po prostu sposób bycia, do jakiego powinniśmy przywyknąć. Nie znamy innego sposoby, aby odciążyć zdewastowaną przez działalność człowieka planetę. W ten sposób pomagamy przede wszystkim sobie – bo to my i kolejne pokolenia będziemy żyć w świecie, na jaki sobie zapracujemy.
Bycie EKO nie jest wcale tak skomplikowane, w dodatku niesie ze sobą masę satysfakcji z tego, co robimy dla świata i siebie. I o tym też trzeba mówić!