- Nie podchodź, bo Cię jeszcze użądli! – nie ma chyba nikogo, kto nie słyszałby w dzieciństwie takiego ostrzeżenia z ust mamy czy babci, zaaferowanej zbytnim zainteresowaniem kilkulatka owadem. Pomimo dobrych intencji, takie straszenie może mieć poważne konsekwencje i to w ogromnej skali. Boimy się pszczół i os, jesteśmy przerażeni trzmielami, a na widok szerszenia wpadamy w histerię. Tymczasem błonkoskrzydłe najczęściej traktują nas jak element krajobrazu i bynajmniej nie mają ochoty na bliższe kontakty – chyba że naprawdę się postaramy. Komu zagraża jad owadów i czy w związku z tym warto wytruć przynajmniej te nieszczęsne osy, które przecież nic pożytecznego nie robią?

Oskarżone: owady błonkoskrzydłe

Kim są stworzenia napawające część społeczeństwa taką grozą? Do rzędu błonkoskrzydłych (Hymenoptera) należy ponad 150 tys. gatunków owadów występujących na świecie. Wśród nich znajdują się także dobrze nam znane zapylacze: pszczoły, osy i mrówki.

Pszczoły charakteryzują się tym, że mogą użądlić tylko raz – żądło pozostaje w ciele ofiary wraz ze sporą częścią nerwów i mięśni owada, co prowadzi do niemal natychmiastowego zgonu (pszczoły, nie człowieka). Osy mogą żądlić wielokrotnie, ale za to porcja jadu jest o wiele mniejsza.

Trucizna o zapachu bananów – co znajduje się w jadzie owadów?

Jad i służące do jego wstrzyknięcia żądło, służą do obrony przed napastnikami. Ma przede wszystkim boleć, żeby wrogowi odechciało się raz na zawsze zaburzania spokoju błonkoskrzydłych. Reakcja alergiczna to wtórny i niezamierzony efekt, a odpowiadają za nią znajdujące się w jadzie białka: enzymy, które rozkładają inne białka (czyli np. ludzkie ciało) oraz peptydy – aktywatory enzymów. Poza nimi jad zawiera jeszcze substancje niskocząsteczkowe – to one odpowiadają za obrzęk i ból. Pszczeli i osi jad różnią się zawartością konkretnych składników aktywnych – może więc zdarzyć się tak, że osoba uczulona na jad osy nie zareaguje na jad pszczeli.

Za charakterystyczny zapach jadu pszczół, łudząco podobnego do woni mocno dojrzałych bananów, odpowiada octan izo-pentylu. Jest on składnikiem feromonu alarmowego i wcale nie jest przeznaczony dla człowieka, ale dla innych pszczół. Ginąca robotnica wydziela go, aby ostrzec inne przed niebezpieczeństwem – czyli np. przed wylegującym się na kocu amatorem słonecznych kąpieli, który przypadkiem przygniótł dłonią pszczołę pożywiającą się na kwiatku. Jeśli więc spotkała Cię niemiła niespodzianka w postaci użądlenia – nie zbliżaj się do pszczół. Twoje ciało niesie dla nich czytelną wiadomość: Atakujcie, to wróg!

Alergia a anafilaksja – znacząca różnica
Różnica między alergią a anafilaksją jest mniej-więcej taka, jak między mżawką a ulewą. Alergia, czyli uczulenie, oznacza, że przeciwko jakiemuś alergenowi organizm produkuje przeciwciała – a zatem nie jest zadowolony z kontaktu z daną substancją. W przypadku lekkiego uczulenia na jad owadów może pojawić się opuchlizna, zaczerwienienie i umiarkowany, krótkotrwały ból. Poważniejsza alergia wiąże się z wystąpieniem objawów klinicznych – zamiast kawałka skóry może spuchnąć cała użądlona dłoń, może pojawić się gorączka albo naprawdę silny ból. Ale to jeszcze nic w porównaniu z anafilaksją – to już zupełnie inny kaliber. Wstrząs anafilaktyczny oznacza bardzo gwałtowną reakcję organizmu na kontakt z alergenem – skurcz oskrzeli czy gwałtowny spadek ciśnienia, mogący prowadzić do zapaści a w konsekwencji nawet do śmierci.
Osa, w przeciwieństwie do pszczoły, może żądlić kilka razy.

Czyli jest się czego bać? I tak i nie.

Alergie są coraz poważniejszym problemem i powoli zaczynamy zaliczać je do chorób cywilizacyjnych. Przejściowe nieprzyjemności powodują różne pokarmy, pyłki roślin, zarodniki grzybów, substancje chemiczne, leki, a także owiany złą sławą jad. Szacuje się, że uczulenie na jad błonkoskrzydłych dotyczy 5-10% społeczeństwa. Skąd taka rozbieżność? Problematyczne są alergie krzyżowe – czyli wywoływanie nieprzyjemnej reakcji jedynie wówczas, gdy jednocześnie zadziałają dwa lub więcej czynników. A zatem możesz kichać po głaskaniu kota tylko wtedy, gdy na obiad był schabowy. Tak, to autentyczny przykład typowej alergii krzyżowej. W przypadku jadu owadów kontakt z innym alergenem może mieć więc znaczący wpływ na odczuwany efekt użądlenia.

Anafilaksja to natomiast reakcja skrajnie rzadka. Statystycznie na 1000 osób użądlonych, doświadczy jej 6 osób. Dla porównania na choroby układu krążenia zapadnie 26 osób, na cukrzycę 65 osób, a na depresję 150 osób. Nie jest to więc sytuacja powszechnie spotykana. Uczulenie w znacznie większym stopniu grozi osobom cierpiącym na choroby układu oddechowego, takie jak astma czy POChP, one też są najbardziej narażone na wystąpienie reakcji anafilaktycznej.

Co ważne, istnieją skuteczne sposoby odczulania – dzieje się to dzięki wielokrotnemu podawaniu organizmowi małych dawek alergenu. Najlepiej wiedzą to pszczelarze – po kilku latach w pasiece przestają nawet zauważać użądlenia.

Jak zasłużyć sobie na żądło?

Pamiętasz te kreskówki, w których agresywny rój pszczół goni bohatera przez pół odcinka? Takie obrazki możesz włożyć między bajki – przynajmniej w Europie. W Afryce czy Azji faktycznie możesz natknąć się na gatunki wyjątkowo wojownicze. O Australii nawet nie wspominajmy – tamtejsza fauna ma paskudny zwyczaj zawyżania statystyk pod kątem okazów pragnących Cię zabić.

Na ogół jednak nad Wisłą na żądło trzeba sobie naprawdę zasłużyć. Nasze pszczoły hodowlane i dzikie, a także nasze osy, to stworzenia poczciwe i potulne. Żądlą w ostateczności i tylko wtedy, gdy się je sprowokuje. Oczywiście najczęściej dochodzi do tego nieświadomie – kiedy niechcący przygnieciesz owada dłonią czy stopą. Celowo w roju grzebią wyłącznie pszczelarze – a oni dobrze wiedzą, z którą rodziną na ile mogą sobie pozwolić. Widząc, że dziewczyny są danego dnia w złym humorze, raczej odpuszczą sobie inspekcję.

Przeganiając nieproszonego gościa, zachowaj środki ostrożności.

Warto zastosować podstawowe środki ostrożności – czyli unikać jedzenia i picia słodkich pokarmów i napojów w okolicy, gdzie coś intensywnie kwitnie, powodując szczególne zainteresowanie błonkoskrzydłych. Kiedy osa lub pszczoła ma ochotę na oranżadę, a Ty ją odganiasz, potraktuje Cię jak wroga czyhającego na jej pożywienie. Na 90% i tak odleci, ale rozdrażniona może jednak zaatakować.

Czy atak roju owadów jest więc całkowicie fikcyjnym zagrożeniem? Niemalże, bo bardzo rzadko może do niego faktycznie dojść, ale tylko wówczas, gdy osy czy pszczoły zidentyfikują Cię jako zagrożenie dla gniazda, rodziny lub matki. Szczególnie uważać powinni zatem np. pszczelarze zgarniający z drzewa wyrojoną rodzinę, a także przedstawiciele służb zajmujących się likwidacją gniazd os (tak na marginesie: nie panikuj, gdy osy osiedlą się w pobliżu, a jeśli naprawdę się ich obawiasz, raczej poczekaj do zimy – w przeciwieństwie do pszczół, gniazda os są jednoroczne, więc wystarczy zabezpieczyć to miejsce przed jego zajęciem w kolejnym sezonie).

Gniazdo os najlepiej zostawić w spokoju.
Usuwanie żądła to nie rocket science

A jeśli już nastąpi użądlenie – co robić? Dzwonić po pogotowie, po notariusza z testamentem? Lepiej będzie sięgnąć do portfela – po kartę płatniczą, dowód, albo prawo jazdy. W ostateczności wystarczą tipsy. Bo najlepszym sposobem na usunięcie żądła jest jego zdrapanie.

Resztę, która pozostała w skórze, można ewentualnie wyskubać pęsetą – ale nie ma potrzeby, wyjdzie sama. A dlaczego od razu nie używać pęsety? Ponieważ to na zewnętrznej stronie żądła znajduje się zbiorniczek z jadem. Naciśnięty zadziała jak pompka i wtłoczy całą zawartość w tkankę.

Jeśli nie należysz do osób uczulonych, na tym można poprzestać. Jeśli naprawdę boli, ukojenie przyniesie okład z lodu (byle nie za długo, odmrożenie goi się dłużej niż użądlenie). Alergicy mogą pocierpieć dłużej, głównie z uwagi na pojawienie się obrzęku. Osoby, w których przypadku występuje ryzyko anafilaksji, najczęściej o tym wiedzą i są przygotowane i noszą przy sobie ampułko-strzykawkę z adrenaliną. Wystarczy zdecydowanym ruchem przytknąć ją do ciała (także przez ubranie) i przytrzymać przez 5 sekund po zwolnieniu blokady.

Kto się boi wielkiego, złego szerszenia?

We wstępie padło już pytanie (oczywiście retoryczne) o możliwość pozbycia się niepotrzebnych błonkoskrzydłych – czyli przede wszystkim tych natrętnych os i tych strasznych szerszeni. Najpierw zlikwidujmy błąd terminologiczny – szerszeń to też osa, tylko inny jej gatunek. Czy więc należy pozbyć się os, tych dużych i małych? Po pierwsze: nie – dlatego, że opryski na jedne owady błonkoskrzydłe zabiłyby też pozostałe, w tym pszczoły. Po drugie: też nie, bo to wyjątkowo pożyteczne stworzenia.

Osy to również zapylacze, nie mniej skuteczne od pszczół. Istnieją gatunki, które do rozmnażania potrzebują dokładnie tych, a nie innych błonkoskrzydłych – gdzie pszczoła nie może, tam wkracza osa. Ponadto osy, jako drapieżniki, polują na inne owady – w tym takie roznoszące choroby (warto wspomnieć, że osy są ewolucyjnie starsze – pszczoły są wegetariankami z wyboru, ponieważ przerzuciły się na dietę roślinną). Naukowcy z University College London przeprowadzili symulację, której wyniki mówią same za siebie: dzięki likwidowaniu owadów będącymi pasożytami upraw rolnych, osy generują w skali globalnej roczny zysk na poziomie 416 mld dolarów. Z kolei 250 mld dolarów jest warta ich funkcja jako zapylaczy. Obecnie trwają intensywne badania nad wykorzystaniem jadu os w leczeniu chorób nowotworowych – wyniki są bardzo obiecujące.

Zanim więc następnym razem zamachniesz się gazetą na osę – zastanów się, kto tu komu zagraża i kto jest agresorem.

Mechanizm niechęci (albo i mocniej – nienawiści) jest prosty: nienawidzimy tego, czego się boimy. A boimy się tego, czego nie znamy. Nasza antypatia do os (w tym do szerszeni) wynika najczęściej z całkowicie błędnego przekonania na ich temat. Wbrew złemu PR-owi, osy to owady spokojne i wcale nie tak skore do ataku a jad pszczeli bynajmniej nie powoduje śmierci po kilku użądleniach. Teraz już to wiesz, a wiedzą możesz podzielić się ze znajomymi. Do dzieła!
Szerszeń europejski nie wygląda zbyt sympatycznie, ale to nie znaczy, że trzeba na jego widok panikować.
Poprzedni
Następny
gdzie

jesteś?